Mundial 2014 - widowisko bardzo telewizyjne, może bardziej niż sportowe - niespecjalnie mnie więc dotyczy. Chyba, że mąż postanowi subskrybować wersję internetową Mundialu, jak to robi z koszykówką. Ale wątpię, bo jednak woli Jordana od Maradony.
Stąd też pomysł na to, by Mundial kopany zastąpić Mundialem czytanym. Mundialem książek. Bo książki to najlepszy sport pod słońcem. Gała może się schować.
Oto moja jedenastka na mecz otwarcia:
1. Książki możesz uprawiać w każdych warunkach, nie potrzebujesz murawy, orlika, a tym bardziej Basenu Narodowego - wystarczy wygodny fotel, ciasny przedział kolejowy, nudny wykład lub bezsenna noc.
2. Książki możesz uprawiać czynnie (pisać) lub biernie (czytać), a biernie i tak jest bardzo aktywną formą ruchu (półkul mózgowych).
3. W tym Mundialu możesz zagrać mecz "jeden na jednego", z zawodnikiem z zupełnie nie twojej ligii - na przykład ja niedługo zagram z Susan Sontag.
4. Zawsze wygrywasz.
5. Nie musisz słuchać błyskotliwych komentatorów. Choć są - komentują na okładkach. Ale i z blurba (streszczenie z tyłu książki), jak ze Szpakowskiego, można się czasami pośmiać do łez.
6. Mundial książek to multidyscyplina - pograsz w poezję, w prozę, w kryminał, w tematykę marynistyczną, w piłkę nożną nawet! I we wszystko, co sobie sięgniesz z regału.
7. Mundial książek nic nie kosztuje - tyle, co spacer do biblioteki.
8. Mundial książek to sport ekskluzywny (czyta elita), i egalitarny (każdy, kto chce może do tej elity dołączyć)
9. Na tym Mundialu nie ma dopingu - techniki szybkiego czytania nie przynoszą tutaj efektu.
10. By uprawiać ten sport, nie musisz nawet umieć czytać - na początek wystarczy trener z tą umiejętnością. A potem, w okolicach 6. roku życia, będziesz już dryblował jak podrostek na brazylijskich boiskach. I goool!
11. Mundial książek nigdy się nie kończy.
Dlatego jeśli poddałeś się walkowerem, jeśli statystyki czytania masz nędzne jak polska liga - zakładaj korki, bierz piłkę i na boisko. A jak wrócisz zmęczony, to sięgnij po książkę. Może być biografia Messiego.
PS
Wycieczkę do Brazylii palcem po Mapach ufundowali: A. i D.Mizielińscy, touroperator Dwie Siostry
Hahaha! Na taki mundial to ja sie pisze! Moj D. juz zaciera lapki na 65 meczy:( aaaaaa
OdpowiedzUsuńA czy on aby wie, że Polacy nie grają;) czyli nudy będą, nudy na pudy
Usuńzazdroszczę braku TV, mój mąż chyba by się załamał ;)
OdpowiedzUsuńOj tam, wspomógłby się netem - podobnie jak mój;) A tv detoks musiał być radykalny, bo za bardzo kojarzył się z ex-pracą;)
OdpowiedzUsuńmy nie mamy już pół roku i kurde da się żyć, no bo Misiek żyje ;D
OdpowiedzUsuńAle bez obu telewizorów?;)
Usuńtez bym chciala nie miec telewizora, bo ten starsznie otumania. po tym jak piszesz widac,ze duzoo czytasz!:) zazdroszcze:) mam synka 1,5 rocznego i ciężko mi znależć czas na cokolwiek, może dlatego,ze pracuje... tak czy siak- jestem stałą Waszą czytelniczką-Twoją i Olgi:) pozdrawiam
OdpowiedzUsuńBardzo się cieszę, że mam stałych czytelników:) siostra też:) a z telewizorem, jak niemal ze wszystkim, można próbować żyć w symbiozie;)
Usuństrasznie zazdraszczam, ja to jestem uzalezniona od usypiania przy tv :/
OdpowiedzUsuńNie ma czego zazdrościć, poza tym każdy sposób na sen jest dobry:)
Usuńnarzeczony właśnie mecz otwarcia ogląda, a ja czytam .... twojego bloga ;-)
OdpowiedzUsuńtelewizor jakiś czas temu wyniosłam z dużego pokoju i oglądamy tylko wieczorami jak jest co oglądać