Witaj, smutku
Czy znacie piękniejszy tytuł?
Ja nie.
To jeden z najbardziej
adekwatnych tytułów do treści, jaki znam. Fragment pięknego wiersza Paula
Eluarda, który zresztą zaczyna książkę. Jest w nim i powitalne słońce, i pożegnalna melancholia.
Mieszanka idealna.
Począwszy od tytułu, kiczowatej
okładki, a skończywszy na treści i autorce – wszystko w tej książce
kocham ślepą miłością.
Czytelnicze rytuały
Każdy z nas ma swoje małe
prywatne rytuały. Ja też – od kilkunastu lat zawsze (lub prawie zawsze) na
początku wakacji czytam Witaj, smutku.
Rok temu nie mogłam jej znaleźć na regale – jest niepozorna: mała, cienka (128
stron) – i byłam bliska płaczu. Na szczęście regał ją w końcu wypluł.
Na wiele swoich najważniejszych
lektur trafiam przypadkowo. Jakoś tak się składa. Tak było w przypadku tej
książki. Dziwne, że w ogóle wzięłam ją do ręki – obiektywnie ta okładka jest co
najmniej tandetna. Myślę, że musiała mnie do niej przekonać opinia/obietnica z okładki: zrobiła „oszałamiającą karierę na całym świecie”. Widocznie
chciałam do tej reszty świata dołączyć.
Pełnia lata, pełnia szczęścia
Nie chcę i nie mogę Wam zdradzać fabuły.
Mogę zdradzić niewiele – ot, sam początek. Oto mamy piękne lato i piękną parę –
całkiem młodego jeszcze wdowca i jego 17-letnią córkę. Kochają przyjemności,
wesołych ludzi, przygody i śmiech. Żyją wedle zasady Oskara Wilde’a: Grzech jest jedyną barwną plamą we
współczesnym świecie. Spędzają beztroskie wakacje w nadmorskiej willi, on -
z głupiutką kochanką, ona - sama, choć pewien żeglarz ma ją na oku. A potem na
tę skąpaną w słońcu arenę wkracza uosobienie dojrzałego piękna, powściągliwości i inteligencji -
Anna Larsen. Wraz z nią pojawiają się chmury, i to bynajmniej nie te na lazurowym niebie.
To bardzo przewrotna książka. Książka
o końcu naiwnej młodości. I napisana przez bardzo młodą pisarkę – niemal w
wieku swojej bohaterki. Czytając, z jednej strony, czuje się że tylko nastolatka mogła tak dobrze
oddać wewnętrzny świat młodej dziewczyny. Z drugiej strony, opowieść jest głęboka, a
psychologia wszystkich postaci bardzo przekonująca!
Saganka jak Hłasko
Autorka, Francoise Sagan, to
tzw. Saganka – kultowa postać, kobieca i francuska wersja naszego młodego
Hłaski. Napisała potem wiele książek, ponoć równie dobrych. Ale nic już nie
przebiło Witaj, smutku.
Z prawej autorka, z lewej piękna Jean Seberg, odtwórczyni głównej roli
(źródło: thefrenchsampler.blogspot.com)
Książka została zekranizowana, moim zdaniem świetnie. Filmie uchwycił atmosferę książki – też go Wam gorąco polecam.
Riwiera na lato
A dlaczego czytam tę książkę każdego
lata? Przyciągają mnie do niej - również - tzw. okoliczności przyrody: gorące lato, francuska Riwiera (nie byłam), zapach
olejku do opalania i cudowna wakacyjna beztroska. Tak wyglądają moje idealne wakacje: słońce, woda, pomost, książka (zamiast żeglarza) i od kilku lat krem z filtrem;).
Kilka lat
temu na Suwalszczyźnie znalazłam miejsce, które wygląda jak przeniesione z kart Witaj, smutku. Spojrzałam w dół z wysokiej skarpy na drewniany pomost i
krystaliczną wodę i już wiedziałam – znam to miejsce! Cudowna Riwiera... nad Wigrami.
Spoglądam teraz na okładkę i
wiem, co przekonało mnie by ją kupić. To musiało być to zdanie: „Miała 17 lat i
czuła się szczęśliwa”. Ja mam dwa razy więcej i czuję się bardzo szczęśliwa, że
mam ją na półce. I za rok znów ją przeczytam.
Tytuł: Witaj, smutku
Autorka: Francoise Sagan
Wydawnictwa Książnica, Katowice 2003
musze przeczytac!!
OdpowiedzUsuńAle jak to? Czytasz ja co rok? Nie wiem jak Ty to wszystko ogarniasz czytając około 6-7 książek miesięcznie... O zgrozo muszę sie za siebie jakoś zabrać, albo wykasować Cie z insta i przestać zaglądać na tego bloga ;)
OdpowiedzUsuńKochana, ja czytam tylko cienkie książki;) a tak serio, to średnio wychodzi mi 1,5 książki na tydzień, czasami czytam 2-3, czasami nic;)
Usuńdoczekałam sie bloga, takiego jakiego mi brakowało !!dzięki !!
OdpowiedzUsuńTen komentarz został usunięty przez autora.
UsuńDzięki:) a z tym blogiem to - bez przesady;)
UsuńMusze kupic!
OdpowiedzUsuń