poniedziałek, 9 czerwca 2014

Fasola a rodzicielstwo bliskości



Oprócz czytania książek, czytuję też blogi. I oglądam. To bardzo pouczające lektura. Zwłaszcza dla początkującej recenzentki książek. Otóż okazuje się, że wcale nie muszę czytać, znać rzeczy, o których piszę. Że wystarczy: „jak słyszałam, „o ile się orientuje” „wydaje mi się”, „jak zauważyłam na kilku blogach”. Coś słyszałam, nie wiem na pewno, ale – na pewno jestem przeciw! Bo… i tu lista argumentów. Na przykład - przeciwko Rodzicielstwu bliskości.


No to kochani, dziś Traktat o łuskaniu fasoli, Wiesław Myśliwski.  


Nie wiem, dlaczego ktoś o takim mięsnym nazwisku (dziczyzna, mniam) napisał książkę dla jaroszy? Zresztą, po co pisać o fasoli? Przecież fasola powoduje wzdęcia, bóle brzucha, czyli - jest niezdrowa. Moja znajoma zjadła kiedyś fasolkę po bretońsku i tak się składa, że rok później wylądowała w szpitalu. I co, dalej się upieracie, że fasola nie szkodzi?
Jesz fasolę – będziesz niedostosowanym odludkiem
Najważniejszy jest zdrowy rozsądek, moje dzieci nigdy nie jadły fasoli. I co, są zdrowe. Moi znajomi też nie jedzą fasoli. Wszyscy jemy kartofle. W Polsce od zawsze jadło się kartofle i kartofle jedzą wszyscy naokoło. Jeśli Twoje dziecko pójdzie do szkoły, a tam nie będzie fasoli tylko kartofle, przeżyje szok. Tak jak ja. W komunistycznym dzieciństwie nigdy nie jadłam sushi, i jak pierwszy raz zjadłam, już w wolnej Polsce, to przeżyłam, taki szok że… że teraz często jem sushi. Okazało się, że jakimś cudem się przyzwyczaiłam. Dziecko też ma zdolność adaptacji? W przypadku fasoli to nie zadziała, wierzcie mi.

Muszą być jakieś fasolowe granice
Muszą być jakieś granice w jedzeniu fasoli. Bo jak raz dasz dziecku burrito, to będzie cały czas chciało siedzieć w kuchni i jeść burrito. Bez przerwy na sen. Że niby mu się znudzi, tak jak mi sushi (wczoraj zamówiłam pizzę)? Nie, dzieciom się nic nigdy nie nudzi! Jak już coś polubią, to robią to godzinami, miesiącami, latami. Dacie raz fasolę, będzie ją jadł bez końca.


Szlaban na meksykańskie żarcie
Twoje dziecko jednak woli fasolę niż kartofle? Niedobrze. Musisz nagradzać za jedzenie ziemniaków. Najlepiej naklejki na talerzyk w kształcie frytek. Jak nie pomaga, to kara – trzy talerze ziemniaczanego puree. Lub miesiąc szlabanu na oglądanie reklam meksykańskiego żarcia (pełnego fasoli). Że niby jeszcze bardziej będzie chciał jeść tę fasolę? Psychologiczna zasada reaktancji? Nie wierzę psychologom! Jak mnie do czegoś przekonują, zawsze jeszcze bardziej staję okoniem!

Wyrosłam na porządnego niejadacza fasoli
Moi rodzice też mnie karali za jedzenie fasoli i zobaczcie - wyrosłam na porządnego człowieka. Nie wiem, na kogo bym wyrosła, gdyby nie to. Na 99% na jakiegoś psychopatę. Albo jeszcze gorzej – prowadziłabym blog o daniach z fasoli. Fuj!

Jedzenie fasoli to bezstresowe karmienie
Żywienie fasolą to przykład bezstresowego karmienia. Nie ma czegoś takiego? Na pewno jest, wszyscy dookoła to powtarzają. W każdym krytycznym tekście o fasoli jest o tym mowa!

Dzieci dietetyków jedzą najgorzej
Nie słuchajcie dietetyków, pod latarnią najciemniej! Miałam kiedyś na studiach koleżankę, jej matka była dietetyczką. Przyłapałam ją raz jak jadła fasolę smażoną w głębokim tłuszczu. Szok! Cały nasz rok, podczas okienka (byliśmy akurat w Macu), stwierdził że ona nie jest normalna.

Kodeks szczegółowy niejedzenia fasoli
Dziecko musi mieć wiele zakazów i nakazów. Wyobraźcie sobie, że idzie pierwszy raz do kina i nikt wcześniej mu nie zakazał śmiecić prażoną fasolą. Myślicie, że jeśli dziecko wie, co to jest empatia, będzie wiedziało jak się zachować? Że samo dojdzie do wniosku, że ktoś będzie musiał po nim posprzątać? Nigdy! Raz zostałam po seansie i cała podłoga była w prażonej fasoli! Nawet mi się trochę czipsów rozsypało, ale to przypadkowo. Reszta widowni musiała być pokoleniem wychowanym bez zasad, granic i ziemniaków.

Tylko kultury prymitywne jedzą fasolę
Ludzie w Brazylii jedzą fasolę, tak jak my kartofle? No i spójrzcie, przecież to trzeci świat. Chyba idziemy do przodu, szanowna cywilizacjo?

Jemy ziemniaki, takie są zasady
Że niby na świecie jest 195837612284721610238 różnych zasad, często sprzecznych. Że amerykańska bezceremonialność to w Japonii zwykłe grubiaństwo? Że w Niemczech kiszone ogórki trafiają do kosza, zamiast do brzucha? Że nawet w Polsce są ludzie, którzy nie jedzą kartofli? Że są stołówki, gdzie serwuję fasolówkę? O nie, kartofle to podstawa. Takie są zasady. I ja mam rację.  

Fasola to lenistwo
Poza tym, karmienie dzieci fasolą to zwykłe lenistwo. Nie chce się obrać 3 kilo ziemniaków! Wygodniej nie stawiać granic w jedzeniu fasoli. Pewnie – łatwiej pozwolić na fasolę, niż potem słuchać płaczu.

Łuskanie fasoli jest dla matek jedynaków
A poza tym zobaczymy przy drugim dziecku, czy będziecie mieć czas łuskać tę fasolę. Nawet jeśli fasola ma dużo wartościowego białka, to mogą sobie na to pozwolić tylko rodzice jedynaków. Nie wiem, czy istnieją rodzice wielodzietni karmiący fasolą. A co to zmienia?

Nie czytałam, ale mam prawo do własnego zdania
Nie, nie czytałam Traktatu o łuskaniu fasoli. Byłam nawet w księgarni, ale nie było go w dziale kulinariów. Literatura piękna? Wolne żarty! Zresztą szukałam innej książki - 100 sposobów na przemycenie kartofli w diecie dziecka. Bo wiecie, jednak dziecko nie chce jeść tych kartofli, mimo kolejnych, coraz surowszych kar. Dlaczego nie podam na próbę fasoli? Choćby tylko jeden raz? Po tym, co zobaczyłam na jakimś blogu kulinarnym? Nigdy! Widziałam zdjęcie fasolki szparagowej w jakiejś burej masie! To bułka tarta? Bleeeeeeee

PS 
Nie czytałam całego mnóstwa książek, postaram się je wszystkie zrecenzować. Już jutro Ulisses!  

6 komentarzy:

  1. Mam tę książkę w planach. Nawet ostatnio szukałam ją w bibliotece, ale niestety była wypożyczona - może następnym razem.
    kolodynska.pl

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ja też jeszcze nie czytałam, dlatego komentuję;)

      Usuń
  2. A ja czytałam, ale Ulissesa nie dałam rady już razy kilka, więc chętnie przeczytam, co tam nie wyczytałaś. ;-) pozdrawiam, nie-czytelniczka

    OdpowiedzUsuń
  3. #jezusmaria! Co za dramat. Co pani dobrego wyprawia?! Ja rozumiem, że 'wolność słowa', 'prawo do wypowiadania się', ale to jest jakiś koszmar! Pani wplata jakieś mamine doświadczenia o 'dupie Marynie', obrazując to zdjęciem książki traktatu Myśliwskiego. Na szczęście przez zupełny przypadek tylko tutaj wpadłam. Nawet jeśli to jakiś głupi żart, to proszę mi wierzyć- jest naprawdę głupi!!! Żyjemy w czasach upadku autorytetów...eh. Wstyd.

    OdpowiedzUsuń
  4. Ten post jest swego rodzaju żartem, bardzo hermentycznym, więc pewnie czytelnym tylko dla pewnego środowiska. Wierzę, że moje "wykorzystanie" tytułu (i tylko tytułu) książki Myśliwskiego, którego bardzo cenię, nie krzywdzi autora. To nie było moją intencją.

    OdpowiedzUsuń