czwartek, 30 października 2014

Mama, tata, ja i ...Auschwitz

Literaturą żydowską zaczęłam interesować się pod wpływem swoich doświadczeń z pobytów w USA, a właściwie w "amerykańskim Izraelu". Jako studentka kilkakrotnie pracowałam na campach w Catskill, pod Nowym Jorkiem. Były to ośrodki wczasowe dla ortodoksyjnych Chasydów. Ta hermetyczna kultura, a jednocześnie historycznie bliska nam - Polakom, bardzo mnie "wciągnęła". Fascynację nią ugruntowała też doskonała książka Anki Grupińskiej "Najtrudniej jest spotkać Lilit. Opowieści chasydzkich kobiet". Bardzo ją Wam polecam. Na pewno jeszcze wrócę na blogu do niej i - przy okazji - do moich amerykańskich przygód. 





Anka Grupińska napisała też wstęp do książki "Oskarżam Auschwitz. Opowieści rodzinne" Mikołaja Grynberga. Książki niezwykłej, bo o ile literackich świadectw pokolenia "ocalonych" z Zagłady jest wiele (w tym "Ocaleni z XX wieku" tego samego autora), to książki o drugim pokoleniu, o ich dzieciach jeszcze nie czytałam. 

Mikołaj Grynberg rozmawia w niej ze swoimi "braćmi" i "siostrami", tyle że zamiast pokrewieństwa krwi, łączy ich wspólny bagaż przeżyć i ...rodzice. Rodzice borykający się z depresją, nocnymi koszmarami, brakiem rodziny i samotnością. W ich rodzinnych domach Auschwitz wciąż było obecne - albo milcząco, albo jako podręczny argument wychowawczy (co, nie smakuje ci? wiesz co my tam jedliśmy...). 


Ale najważniejsze są tu nie przeżycia rodziców, a ich dzieci. Dzieci, które wychowują się w cieniu tragicznego losu i czują wielką odpowiedzialność za rodziców. Dzieci, które nie mają dziecięcych zmartwień, tylko dlatego, że mieć ich "nie mogą" - nie chcą dokładać zmartwień swoim rodzicom.  


Te rozmowy są trudne, czasami bardzo trudne. Także dla autora. Ale chyba nikt inny, nikt z zewnątrz, nie mógłby "dotrzeć" do tego drugiego pokolenia. W książce przewija się też wątek niechęci rozmówców (część z nich mieszka w USA, w Izraelu) do Polski. Niektórzy reagują wręcz agresją na fakt, iż Grynberg wciąż stąd nie wyemigrował. Jednak, przy odrobinie empatii, lektura ta pozwala zrozumieć tę nieprzyjazną postawę wobec wszystkiego, co polskie. A przynajmniej się nad nią zastanowić. 


Książka, oprócz oczywistych refleksji nad samym tematem, poprowadziła mnie w stronę rozmyślań o własnej rodzinie - tej z której wyszłam, i tej którą tworzę. Jest kontrapunktem do rozumowania tych, którzy uważają, że rodzinny dom ma znikomy wpływ na to, kim się stajemy w dorosłym życiu. To jedna z cenniejszych lektur dla mnie jako rodzica.  


PS.


Książkę przeczytałam na czytniku. Niedługo postaram się napisać, jak czyta mi się ebooki w porównaniu do papierowych książek. 




3 komentarze:

  1. Swego czasu tez czytałam hurtowo tego todzaju ksiazki... skoro polecasz to chyba do niej zajrze... I koniecznie napisz o tym czytniku, bo może Mikołaj bedzie miał prościej co przynieść dla mamuni w prezencie ;)

    OdpowiedzUsuń
  2. Już Ci piszę, uwzględnij w liście do Mikołaja, naprawdę warto!

    OdpowiedzUsuń
  3. lubie do Ciebie zaglądać, nie zawsze zostawiam ślad, ale zawsze zainspirowana, powiekszam swoją biblioteczkę Twoimi czytamkami !!pozdrawiam :*

    OdpowiedzUsuń