wtorek, 10 czerwca 2014

Przerwa w czytaniu




Należę do tego gatunku czytelników, który w czytaniu ma zawsze kilka książek. 
W czytaniu albo w "nie-czytaniu". 
Bardzo często zaczynam książkę i czytam do końca (rzadko podczas jednego "posiedzenia"). 

Ale równie często zaczynam i się ...zacinam. Z różnych powodów.

Wypadłam z transu




To grube tomiszcze to mój prezent gwiazdkowy, wyczekany i zamówiony. Przez święta przeczytałam 233 strony, a potem wróciłam na ziemię podlaską. I po niemal pół roku jestem na stronie 234. Do kolejnych świąt mam jeszcze trochę czasu.


Przesyt autorem



Jak odkryję autora/kę, który leży mi bardzo - pożeram wszystko. Tak było z Alice Munro, jeszcze przed Noblem. Po 6-tym - przeczytanym - tomie opowiadań, kupiłam tom siódmy. I leży, z zakładką między stronami 12 a 13-tą. Na pewno się doczeka, bo Munro kocham. Ale jeszcze mi się te sześć wcześniejszych odbija czkawką;)

Bo to zła pora była




Przeczytałam esej afrykańskiego pisarza, którego nazwiska nie wypowiem (ale mogę napisać - Binyavanga Wainaina). Esej "świeży" i zabawny. I chciałam mieć jego książkę. I mam. Czytałam w nocy, a tu jakoś spać się chce, a książka wcale nie taka zabawna jak esej. Trochę magiczna, a to średnio lubię. I tak czeka ze skrzydełkiem okładki na stronie 27, na jakąś lepszą noc do czytania. 


Wybiórcza lektura




Uwielbiam Marka Bieńczyka. On może pisać o wszystkim i jest ciekawie. O kajakach, o winie (wiadomo, Bieńczyk), o obrazach rozświetlonej nocy, o Beenhakkerze nawet. I ja przeczytałam o tym wszystkim. No o prawie wszystkim. A to czego jeszcze nie, czeka cierpliwie, niczym opuszczone zielone truskawki. Z czasem dojrzeją. Albo ja. 

 Ostatnia prosta




Książkę o swoim pokoleniu przeczytałam podczas jednej (dłuuugiej) drzemki syna. Został mi dokładnie ostatni rozdział, gdy syn otworzył oczy. I tak sobie czeka i nie może się doczekać, mimo iż tyle drzemek było od tamtego czasu. 

A miało być tak fajnie



Przeczytałam arcyciekawą biografię Stanisławy Fleszarowej-Muskat. A w niej rozdział o fanach pisarki i ich zachwytach. No to gnam do pobliskiej księgarni z biedronką w logo i dawaj do kosza: mleko, masło, pomidory i Zatokę śpiewających traw. I zaczęłam. I też sobie leży. I nie, nie jakieś szczególnie duże rozczarowanie. Ale malutkie tak. Bo jednak fan to rzadko obiektywny jest. 

7 komentarzy:

  1. O widzisz a ja jakoś w ta Munro( juz po Noblu) wyczytać sie nie mogłam... Została na podlasiu... ale chyba dam jej jeszcze jedna szanse skoro Ty masz jej aż tyle tomów, a ja przecież mam u Ciebie abonament :)

    OdpowiedzUsuń
  2. Daj szansę, a jak się rozczytasz - to czeka 7 kolejnych u mnie;)

    OdpowiedzUsuń
  3. ja zaczynam odczuwać przesyt literatury faktu, jak skończę Dzienniki A. Frank, mam ochotę na jakiś kryminał. Może coś mi polecisz?

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Właśnie kupiła kryminał S. Kinga, podobno świetny! Bardzo polecam Dochodzenie, to kryminał na podstawie serialu The Killing (nie oglądałam go), naprawdę wciągajacy!

      Usuń
    2. oglądałam nawet kilka odcinków tego serialu, dzięki za info

      Usuń
  4. ja tez czasami odkładam lekturę, jak znajdę ciekawszą pozycję, ale czasami jak odłożę to juz nie wracam, mówię sobie że jak znajdę czas;) tyle że ja tego czasu to mam niewiele ;)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. O tak, to najczęstszy powód, konkurencja w postaci lepszej ksiązki;)

      Usuń